Gnębi mnie od dłuższego czasu kwestia frekwencji na wyborach/referendach. Niedzielne referendum to jedna kwestia, ale nawet wybory w których każdy znajdzie "coś dla siebie"(wybory parlamentarne dają pełne spektrum opcji) nie cieszą się popularnością, a jest to jednak jeden z niewielu momentów w których obywatel ma wpływ na działanie państwa. Mamy więc do czynienia z sytuacją w której obywatele mają państwo i jego funkcjonowanie w głębokim poważaniu albo nie mają pojęcia o jego działaniu czy też opcjach które posiadają.
Prawo do wzięcia udziału w wyborach ma obecnie każdy kto ukończył 18 lat najpóźniej w dniu głosowania, to bardzo małe wymagania, nawet więźniowie nie są pozbawieni praw publicznych a przecież logicznym byłoby ograniczenie roli kryminalistów na społeczeństwo.
Doszedłem do wniosku że jeżeli obywatele nie szanują swoich praw i się nimi nie interesują to znaczy że na nie nie zasługują. Z pracy znajomych w komisjach wyborczych wiem że świadomość wyborców jest przerażająco niska, a ich wiedza o funkcjonowaniu państwa wręcz żałosna. (Pytania typu jak zagłosować na PO/PIS/SLD na referendum.)
A teraz do rzeczy uważam, że powinna zostać przekształcona matura z WOSu, w taki sposób że byłyby na niej pytania tylko z konstytucji, zdanie tej matury dawałoby prawa wyborcze. Zapewniłoby to że młodzież opuszczająca szkołę średnią miałaby wiedzę o funkcjonowaniu RP i organów władzy.(Wiem że obecnie na WOSie omawia się konstytucję a przynajmniej jej fragmenty ale tylko wąska grupa uczniów potrzebuje tego przedmiotu w dalszym życiu). Osoby takie miałyby uprawnienie do brania udziału w wyborach, wcześniejsze roczniki takie prawo mogłyby zdobyć na przykład poprzez rozwiązanie testu w urzędzie miasta. Wypracowane prawo wyborcze sprawiłoby że ludzie bardziej by je cenili a już na pewno podniosłoby świadomość wyborców, żaden przymus, nikt nie musiałby podchodzić ani do testu ani do matury. Ostatnia sprawa to kwestia progów wyborczych w referendach, uważam że powinny zostać zniesione, 50% to absurd, jeżeli mamy 20% frekwencje to znaczy że kwestia podniesiona w referendum obchodzi/dotyczy 20% obywateli którzy podjęli decyzję, referendum winno być wiążące bez względu na ilość osób które oddały głos.
Prawo do wzięcia udziału w wyborach ma obecnie każdy kto ukończył 18 lat najpóźniej w dniu głosowania, to bardzo małe wymagania, nawet więźniowie nie są pozbawieni praw publicznych a przecież logicznym byłoby ograniczenie roli kryminalistów na społeczeństwo.
Doszedłem do wniosku że jeżeli obywatele nie szanują swoich praw i się nimi nie interesują to znaczy że na nie nie zasługują. Z pracy znajomych w komisjach wyborczych wiem że świadomość wyborców jest przerażająco niska, a ich wiedza o funkcjonowaniu państwa wręcz żałosna. (Pytania typu jak zagłosować na PO/PIS/SLD na referendum.)
A teraz do rzeczy uważam, że powinna zostać przekształcona matura z WOSu, w taki sposób że byłyby na niej pytania tylko z konstytucji, zdanie tej matury dawałoby prawa wyborcze. Zapewniłoby to że młodzież opuszczająca szkołę średnią miałaby wiedzę o funkcjonowaniu RP i organów władzy.(Wiem że obecnie na WOSie omawia się konstytucję a przynajmniej jej fragmenty ale tylko wąska grupa uczniów potrzebuje tego przedmiotu w dalszym życiu). Osoby takie miałyby uprawnienie do brania udziału w wyborach, wcześniejsze roczniki takie prawo mogłyby zdobyć na przykład poprzez rozwiązanie testu w urzędzie miasta. Wypracowane prawo wyborcze sprawiłoby że ludzie bardziej by je cenili a już na pewno podniosłoby świadomość wyborców, żaden przymus, nikt nie musiałby podchodzić ani do testu ani do matury. Ostatnia sprawa to kwestia progów wyborczych w referendach, uważam że powinny zostać zniesione, 50% to absurd, jeżeli mamy 20% frekwencje to znaczy że kwestia podniesiona w referendum obchodzi/dotyczy 20% obywateli którzy podjęli decyzję, referendum winno być wiążące bez względu na ilość osób które oddały głos.